W drogę do Puli, początku rejsu, wyruszyliśmy wynajętym busem w którym poza pasażerami znajdował się prowiant na cały dwutygodniowy rejs. Część załóg przyjechała prywatnymi samochodami.
Podróż odbyliśmy jednym ciągiem, nocą, bez przystanku bez specjalnych sensacji i przygód tak by jak najszybciej dotrzeć do sąsiadującej niedaleko PULI mariny ACI Pomer, gdzie miały oczekiwać na nas dwa wynajęte jachty.
Dnia 15.09.2017 w rankiem dotarliśmy do celu /mariny ACI POMER/ przystępując niezwłocznie do odbioru jachtów i pracochłonnego sztauowania prowiantu oraz bagaży, tak aby wygospodarować jak najwięcej czasu dla zwiedzania starej PULI .
PULA znajduje się w południowej części półwyspu ISTRIA a jej bogata historia obejmuje wpływy starożytnego Rzymu, Republiki Weneckiej oraz Monarchii Austrowęgierskiej co odzwierciedlone jest w stylu licznych budowli w tym najznakomitszych bo wybudowanych za czasów wpływów rzymskich – amfiteatr, świątynia Augusta, brama Herkulesa. Obok świątyni Augusta stoi zbudowany w stylu zdradzającym wpływy republiki Weneckiej ratusz.
16.09. w południe zmęczeni wczorajsza podróżą i zwiedzaniem ale szczęśliwi oddaliśmy cumy aby żeglować w kierunku znajdującej się na wyspie Losinj mariny ACI MALI LOSINJ, gdzie spędziliśmy miły wieczór na uroczystej wspólnej kolacji przygotowanej przez niezastąpionego Sławka, której daniem głównym była wyborna zupa krewetkowa spożyta z umiarkowaną ilością wina i lokalnej Travaricy. Podczas kolacji odbyły się też wstępne uroczystości kontynuowane w dniu następnym związane z 18 rocznicą urodzin Reni.
Kolejny dzień to wspólna wycieczka „James Bond Taxi” do oddalonego o kilka kilometrów przeuroczego miasteczka Veli Losinj /zdjęcie poniżej/ w którym po jego zwiedzeniu, kontynuowaliśmy uroczystości urodzinowe Reni.
Powrót późnym popołudniem na jacht poprzedzony kąpielą w morzu nie wróżył załamania słonecznej pogody kolejnego dnia.
W dniu następnym, jak przystało na żeglarskich „twardzieli” postanowiliśmy bez względu na ulewę oraz bardzo silny wiatr przeciwny naszemu kursowi kontynuować żeglowanie w kierunku kolejnej wyspy i mariny RAB. …
Jak widać na mapie, wyspa Losinj jest bardzo długa. Aby zaoszczędzić drogi i czasu postanowiliśmy skorzystać z możliwości skrócenia drogi polegającej na wykorzystaniu znajdującego się mniej więcej w połowie wyspy przejścia połączonego obrotowym mostem, otwieranym dwa razy dziennie. Aby zrealizować ten zamiar musieliśmy stawić się w przejściu przed otwarciem mostu o godzinie 9.00 i tak też uczyniliśmy.
Po wyjściu z wąskiego przejścia na otwarte morze zaczęło się piekło silnego sztormu wywołanego lokalna borą oraz wzmagającego się coraz bardziej wiatru i siekącego ulewnego tropikalnego deszczu którego siła ciągle rosła w miarę oddalania się od lądu .
W końcu późnym popołudniem zmoknięci do suchej nitki szczęśliwie dotarliśmy do mariny i wyspy RAB /zdjęcie poniżej/. Pogoda stopniowo do wieczora się uspokoiła i zmoknięte do suchej nitki załogi mogły się przebrać w suche ubrania i przystąpić do suszenia.
Ranek do południa kolejnego dnia spędziliśmy na zwiedzaniu uroczego miasteczka RAB.
Marina RAB była miejscem gdzie trasy rejsów obu jachtów musiały się rozłączyć. Z żalem pożegnaliśmy Heniutków gdyż ich jacht wyczarterowany był na tydzień. W związku z czym kończyli rejs 23.09., co powodowało że musieli kierować jacht na północ aby nie oddalać się zbytnio od PULI. Zaś załoga MAUN kończyła swój dwutygodniowy rejs 30.09. obierając kurs na południe aby żeglować do kolejnego celu znajdującej się na drugim południowym końcu wybrzeża Chorwacji wyspy BRAĆ i mariny ACI MILNA.
Emocjonująca żegluga trwała całą noc przy silnym sprzyjającym wietrze tak że udało się nam osiągnąć zaplanowany cel w południe kolejnego dnia.
Specyfika żeglugi w nocy wymaga dużej koncentracji i bezbłędnego rozpoznawania charakterystyk świateł kolejnych latarń i świateł wyznaczających trasę zamierzonej żeglugi oraz ograniczających miejsca niebezpieczne takie jak płycizny i inne przeszkody podwodne …… w sytuacji kompletnej ciemności. Na dodatek istotne dla żeglugi światła lamp i latarń zlewają się w ciemnościach z łuną nieistotnych dla żeglugi mijanych wzdłuż wybrzeża świateł miejskich. Jakikolwiek błąd w nawigacji to koniec rejsu . Na szczęście pomaga w tym nawigacja satelitarna wskazująca aktualną pozycję ustaloną na specjalnych elektronicznych mapach morskich wyświetlanych na ploterach /w naszym przypadku moim laptopie/ wykorzystujących technologię satelitarną GPS.
Tak więc po wykonaniu dużego nocnego żeglarskiego skoku wzdłuż całego chorwackiego wybrzeża dotarliśmy szczęśliwie do celu
którym była urocza marina ACI MILNA.
Zgodnie z naszymi wcześniejszymi przewidywaniami w południowej Chorwacji pogoda znacznie się poprawiła co spowodowało że pomimo braku snu poprzedniej nocy zwiedziliśmy wszelkie możliwe atrakcje niewielkiej wyspy aby późnym wieczorem udać się w objęcia Morfeusza.
Następnego słonecznego poranka oddaliśmy cumy skierowując się do Trogiru którego początki sięgają III w p.n.e . Starówka Trogiru wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury i Przyrody UNESCO. Zwarta, średniowieczna starówka Trogiru położona jest na wyspie. Wzdłuż portu znajduje się wysadzany palmami, szeroki bulwar, wokół którego skupia się wieczorne życie miasta. Znajdują się tam najważniejsze zabytki, ale też restauracje, bary i hotele. Historyczne centrum za pośrednictwem mostu połączone jest z kontynentalną częścią Chorwacji. Drugi z mostów prowadzi na wyspę Ciovio.
…….Z wielkim trudem późnym popołudniem znaleźliśmy wolne miejsce w oddalonej kilka kilometrów od centrum miasta ogromnej marinie ACI TROGIR w której oraz w jej okolicach cumowało tysiące jachtów. Nie tracąc czasu niezwłocznie przystąpiliśmy do zwiedzania Starego Miasta „by night” kontynuując je następnego dnia wczesnym rankiem licząc na brak tłoku. Ku naszemu zaskoczeniu miasto już od rana wypełnione było ruchliwym tłumem turystów którzy przybywali tu licznie ogromnymi wielotysięcznymi wycieczkowcami oraz krążącymi bez przerwy nad miejscowym lotniskiem samolotami. Trudno sobie wyobrazić co dzieje się tutaj w t.zw sezonie. Stare Miasto wywarło na nas duże i niemożliwe do krótkiego opisania wrażenie podobnie jak Stari Grad w Dubrowniku.
Na miejscowym targu zakupiliśmy zapas owoców oraz świeże ryby /dorady/ i udaliśmy się na jacht aby oddać cumy i skierować się do kolejnej wyspy VIS i mariny KOMIŻY.
Do wyspy VIS dopłynęliśmy o zmroku a że głównym naszym celem była Błękitna Grota znajdująca się na sąsiadującej o kilkanaście mil wyspie BISEVO postanowiliśmy zaoszczędzić kasę na opłaty portowe i „przenocować na kotwicy” tym bardziej że zwiedzanie groty wymuszało na nas podniesienie kotwicy bardzo wcześnie rano aby dotrzeć do wyspy BISEVO w odpowiedniej porze zastając specjalne warunki pogodowe.
Najlepiej jest zwiedzać jaskinię pomiędzy godziną 11 rano a południem w słoneczny dzień, przy spokojnym morzu, gdyż wtedy promienie słoneczne dostają się poprzez otwór znajdujący się w sklepieniu jaskini i odbijają się od piaszczystego podłoża, wypełniając ją błękitnym światłem.
Z wyspy BISEVO skierowaliśmy się na noc do pobliskiej Rogoźnicy /marina ACI FRAPA/ cumując wśród jachtów bogaczy tego Świata aby przetrwać do rana. Rogoźnica to typowe, kameralne, chorwackie miasteczko w którym byliśmy już dwa lata temu więc zwiedzanie mieliśmy z głowy. Wolny czas poświęciliśmy na prozaiczne czynności zatankowania wody, naprawę uszkodzonego żagla oraz udrożnienie zatkanego WC. W Chorwacji, jak dowodzi praktyka, lepiej wykonać naprawy samemu, gdyż za skorzystanie z serwisu, cokolwiek by to nie było, wystawią rachunek najmniej 100 euro.
Wczesnym rankiem kolejnego dnia wyruszyliśmy do następnej bardzo dużej mariny KORNATI znajdującej się w miasteczku Biograd na Moru. Samo miasteczko typowe chorwackie nie wyróżniające się niczym szczególnym za to marina ogromna. Biograd słynie z tego że odbywa się w nim corocznie bardzo duża wystawa jachtów.
Nazwa mariny KORNATI wywodzi się od znajdującego w pobliżu mariny archipelagu w większości nie zamieszkanych wysepek których cześć odwiedziliśmy w poprzednich latach.
Wczesnym rankiem śniadanko i oddajemy cumy, kurs na północ, wyspa PAG marina ACI SIMUNI, której cel osiągnęliśmy późnym popołudniem po trudnej całodniowej żegludze pod bardzo silny wiatr z północy ale przy bezchmurnej słonecznej pogodzie. Simuni to malutka znajdująca się w głębokiej zatoce zaciszna wioska z dwoma sklepami oraz dużym campingiem. Polecam wszystkim którzy kochają spokój, przyzwoite warunki aprowizacyjne na miejscowym campingu, piaszczyste plaże i brak tłumów oraz dobre warunki komunikacyjne. Charakterystyczny dla tego miejsca spokój udzielił się również nam .Popołudnie spędziliśmy na uzupełnieniu zakupów, spacerach i kąpieli. Rankiem jak zwykle solidne śniadanie i oddajemy cumy zmierzając dalej na północ kierując się na wyspę KRK marina ACI PUNAT.
W tym miejscu należy się może wyjaśnienie skrótu ACI /Adriatic Charter International / to 27 marin wśród około setki wszystkich chorwackich marin gwarantujących najwyższy standard zapewniający dla każdego jachtu stanowisko do ładownia akumulatorów, tankowania wody, wysoki standard toalet i WC, serwisu naprawczego, stanowiska przechowywania jachtów po sezonie żeglarskim, remontów przed kolejnym sezonem oraz rozrywki i restauracji. Poziom usług tych marin spokojnie dorównuje poziomowi najlepszych marin europejskich, co powoduje że bogacze tego świata licznie, chętnie, bezpiecznie a przede wszystkim tanio przechowują tutaj swoje wypasione jachty po sezonie .
Wracając do rejsu opuszczamy ACI SIMUNI i płyniemy dalej na północ z lewej strony mijamy wyspę MAUN imienniczkę nazwy naszego jachtu i pędzimy jak szaleni pod silny północny wiatr by późnym popołudniem osiągnąć nowo wybudowaną dużą marinę ACI PUNAT oddaloną parę kilometrów od największego miasta i stolicy wyspy KRK o tej samej nazwie KRK. Po bezproblematycznym zacumowaniu zamawiamy taxi i udajemy się na zwiedzanie miasta.
Miasto Krk jest stolicą wyspy i głównym ośrodkiem działalności w regionie. Stara część Miasta Krk jest otoczona 2000-letnimi murami obronnymi.
W miasteczku można doświadczyć klimatu starożytnej Chorwacji w całej jej wspaniałości. Na Placu Kamplin znajduje się imponujący Kasztel Fronkopański w którym organizowanych jest wiele imprez kulturalnych i okazałą starowieczną Bazylikę Najświętszej Maryi Panny.
Głównym punktem miasta jest Plac „Vela Placa” pełen kawiarń i restauracji gdzie zwiedzający mogą degustować smak różnorod-nych potraw, których podstawą jest tradycyjna kuchnia chorwacka i śródziemnomorska czego i my doświadczyliśmy. Późnym wieczo-rem pełni wrażeń wróciliśmy na jacht.
Wczesnym rankiem jak zwykle solidne śniadanko i oddajemy cu-my, kurs: marina ACI CRES na wyspie Cres. Początkowo słaby wiatr ciągle z północy coraz bardziej tężeje i mocno szkwali, robi się niebezpiecznie bo wchodzimy w ślizgi wiec refujemy grot żagiel, zrzucamy genua fok i mkniemy ekspresowo do zakrętu od którego mkniemy jeszcze szybciej w ślizgach z wiatrem osiągając w połu-dnie marinę Cres.
Cres to największe miasto i centrum turystyczne wyspy Cres /zdjęcie poniżej/. Malowniczo położone nad Zatoką Cres stare miasto posiada unikalną atmosferę z zabudową typową dla okresu weneckiego, pięknym portem sięgającym w głąb miasta z przepiękną bardzo zadbaną starówką. Liczne nadbrzeżne kawiarenki i restauracje oferują lokalne potrawy i wina. Idealne miejsce dla szukających spokoju i niepowtarzalnego klimatu, z dala od typowo turystycznego tłumu
Kolejnego dnia wczesnym porankiem wyruszamy do kresu naszego rejsu mariny ACI POMER którą osiągamy błyskawicznie w południe pędząc przy bardzo silnym północnym wietrze. Spieszymy się aby tego samego dnia zdać jacht. Planowana odprawa zdawania jachtu przebiegła sprawnie. Nienasyceni urokami PULI zdążyliśmy jeszcze odwiedzić i pożegnać ją, po raz ostatni delektując się grillowanymi kalmarami w jednej z licznych ulicznych bezpretensjonalnych restauracyjek.
Grilowane kalmary w Puli