Nowinka 6 – 8.05.2022 r.

 

 

W dniach 6 – 8 maja 2022 r. odbył się kolejny spęd „Starych Koni”, gdyż Stare Konie mają  co prawda w nazwie „stare”, ale jak każdy widzi są wiecznie młode i wiecznie spragnione aktywności. Nikt z tego grona nie zamierza zagnieździć się w fotelu, oglądać seriale i biadolić gdzie strzyka. Wiadomo że strzyka wszędzie, ale wiadomo też, że na wszelkie bolączki najlepszy jest ruch, świeże powietrze i dobre towarzystwo. Więc po wcale też nie leniwej zimie (narty, wędrówki), postanowiliśmy się spotkać w szerszym gronie.
Na miejsce spędu ponownie wybraliśmy „Nowinkę”  w Masywie Śnieżnika, gdyż „Nowinka” nie mając co prawda pięciu gwiazdek jest klimatyczna i bezpieczna. A szefowa Kasia i jej załoga są tak charyzmatyczni, że chętnie się do nich przyjeżdża.

1. Znowu w Nowince 2. Tu byliśmy

 

Tym razem przybyło 16 osób, w tym aż 5 źrebaków/wnuków, co było nowością. Dostaliśmy wygodne pokoje jedno- i dwuosobowe z łazienkami, a Kasia dobrze nas karmiła, improwizując w kuchni i tworząc ciekawe dania.

3. Zwierzęta w Nowince są bardzo przylepne 4. Wszędzie pieski 5. Kolejna przylepa się przylepiła

 

Jak napisano w poprzedniej relacji z „Nowinki”, jest tam dużo wszelkich zwierząt – kotów, psów, kóz i koni rzecz jasna – ale tym razem trochę tej menażerii było pochowanej ze względu na naszych alergików. Tym niemniej i tak w końcu plątało się pod nogami sporo zwierzyny. Było też więcej niż zwykle dzieci, gdyż Kasia od marca przygarniała uchodźców ukraińskich i w czasie naszego pobytu była ich jeszcze liczna gromadka. Były to głównie kobiety z dziećmi. Kobiety dzielnie pomagały w porządkach i w kuchni, wyręczając szefową z wielu zajęć. Z naszych dzieci były trzy wnuczki Reni i Andrzeja oraz dwoje wnuków Marysi.
Trafiliśmy na piękną pogodę,  więc używaliśmy powietrza i słońca bez ograniczeń. A koniki czekały.

6. Przyjechaliście? 7. Na pastwisku pod górami 8. Błogi spokój

 

W piątek ludzie zjeżdżali się do późnego popołudnia, ale kilka osób przyjechało wcześniej i te osoby zaraz po wyjściu z samochodu wskoczyły w siodła i ruszyły w  majowe góry i kwitnące dróżki. Doznali chwili grozy, gdyż jeden z koni o mało nie rozdeptał żmii wygrzewającej się na środku polnej drogi, a opisany był  kiedyś przypadek, że żmija uśmierciła konia swoim jadem. Tym razem nic się nie stało, ale w wędrówkach nie lekceważmy tego zagrożenia.
Pod wieczór poszliśmy na spacer do starego kamieniołomu.

9. Jazda piątkowa 10. Spacer do kamieniołomu

 

W sobotę po śniadaniu odbyły się dwie jazdy konne. Pierwsze jazda była zorganizowana pod kątem wnuczek Reniowych, które bardzo chciały przejechać się w prawdziwy teren. Organizator musi najpierw przetestować umiejętności klienta, więc zrobili dziewczynkom odrębną jazdę, w towarzystwie obstawy. Grupa pojechała  łąkami wkoło wsi, głównie stępem i troszkę kłusem.

11. Wnuczce trzeba zaimponować 12. W sobotę rusza w teren pierwsza grupa

 

Po powrocie pierwszej grupy koni dosiadł zasadniczy skład starokoński, w towarzystwie prowadzącej Emilki i obstawiającej tyły Wiktorii. Jazda była piękna, gdyż świat był piękny. A koniki nowińskie są spokojne i bezpieczne, więc nic, tylko się zachwycać widokami i cieszyć galopem po żółtych od mniszka łąkach.

13. Bezkresne łąki 14. W majowym lesie

 

Druga jazda trwała ponad dwie godziny. Najpierw pojechaliśmy leśnymi dróżkami w stronę Goworowa, chwilami wspinając się mocno do góry. Widzieliśmy Goworów w dole, a dalej Góry Bystrzyckie. Potem trochę plątaliśmy się po różnych nieznanych ścieżkach, mniej lub  bardziej przejezdnych, by ostatecznie zjechać z powrotem na łąki i przez kolejną godzinę buszować po nich, galopując ile się dało.

15.  W dole zostawiamy Goworów 16. Miły relaks po jeździe

 

Osoby nie jeżdżące konno zażywały leniwego relaksu przed domem, ciesząc się swoim towarzystwem w wiosennych okolicznościach przyrody. Po jeździe Kasia przygotowała „coś na ząb”, gdyż do obiadokolacji nie dotrwalibyśmy, a w Nowince nie ma ani sklepu, ani tym bardziej jakiejkolwiek jadłodajni. Dostaliśmy kanapki, ciasto, owoce i napoje. Posiedzieliśmy godzinkę w ogrodzie i posileni ruszyliśmy realizować kolejny punkt programu, czyli wyprawę do kaskad Nowinki. Nowinka to tak naprawdę mała rzeczka płynąca przez wieś, bo wieś nazywa się Nowa Wieś. W lesie ponad wsią Nowinka spływa z gór tworząc w pewnym miejscu urocze kaskady, ale najpierw trzeba przemaszerować godzinę od skraju lasu, cały czas łagodnie pod górę. Ponieważ czas był napięty, do skraju lasu podjechaliśmy samochodami, by nie tracić czasu na marsz asfaltem po wsi. Wędrówka majowym lasem była sama w sobie dużą przyjemnością, gdyż maj jest jak wiadomo najpiękniejszym miesiącem w roku, wszystko wkoło śpiewa i pachnie. A szum strumienia to balsam na duszę, więc osiągnięcie celu nie było bezwzględnie wymagane – każdy uszedł tyle ile chciał i mógł. Natomiast do kaskad dotarło  siedem osób, więc wynik całkiem  dobry.   

17. Idziemy na wyprawę 18. Urokliwa Nowinka
19. Kaskady Nowinki 20. Cel wyprawy osiągnięty

 

Po powrocie do domu zalecany był pośpiech, gdyż do obiadu zostało pół godziny, a wyprawialiśmy imieniny Olowi i trzeba się było wystroić i nie spóźnić. Więc odpoczywania nie było, ale na naszych spotkaniach to bynajmniej nic nowego.
Olo nie był uprzedzony co knujemy, więc miał całkowitą niespodziankę. Były prezenty i przemówienie Marysi, odpalono szampana i życzyliśmy Olowi i sobie przewodniej roli naszego Pasterza po wieczność. Był to bardzo miły wieczór, okraszony smacznym i oryginalnym obiadem. Udało się wreszcie opróżnić ostatniego szampana z grupy tych, które zjeździły z nami już kilka imprez od rajdu poczynając i „nie chciały się wypić”. Wreszcie ostatniego wypiliśmy.

21. Imieniny Ola 22. Goście dopisali
23. Solenizantowi życzymy wszystkiego najlepszego 24. Spędziliśmy piękny wieczór

 

W dobrych nastrojach przenieśliśmy się do ogniska, które w międzyczasie zapłonęło, a kiełbaski czekały. Ogień i zapach dymu to także miód na duszę, tym bardziej że niebo zaroiło się od gwiazd i powiało wakacjami. Można by tak siedzieć bez końca, niestety chłód zaczął eskalować i przed  23.00  było już zbyt zimno aby siedzieć dłużej.

25. Wieczorne ognisko 26. Ogniskowy dym to balsam na duszę

 

W niedzielę organizatorzy zaryzykowali i zezwolili na jedną wspólną jazdę, czyli na wyjazd w teren grupy łącznie z wnuczkami. Jedna z dziewczynek radzi sobie w siodle całkiem nieźle, ale druga nie jeździła jeszcze w teren. Prowadząca jazdę Emilka miała decydować na bieżąco ile będzie kłusa i czy da się zagalopować. Powstał jednak inny problem – czy starczy koni. Chętnych do jazdy naliczyliśmy 10 osób. W Nowince jest co prawda koni w bród, ale koń koniowi nie równy. Więc Kasia z Emilką głowiły się chwilę które konie pójdą i które trzeba ściągnąć z pastwiska. Ostatecznie każdy chętny dostał wierzchowca i ruszyliśmy w świat. Pojechaliśmy łąkami w stronę Międzygórza, mając cały czas otwarte panoramy przed oczami i wiele kwitnących drzew po drodze. Zagalopować się nie udało, koń jednej z dziewczynek okazał się zbyt aktywny. Jednak jazda dała wszystkim dużo przyjemności, a trwała ok. 1,5 godziny. Radzili sobie i starzy i całkiem młodzi, a zupełnym ewenementem było iż koło siebie jechała i babcia i wnuczek.

27. Babcia podąża za wnuczkiem 28. Świat jest piękny, szczególnie z końskiego grzbietu
29. Młodzi, młodsi i najmłodsi w siodle…
30. Chwilo trwaj… 31. Po jeździe na pastwisku

 

Tym miłym akcentem zakończyliśmy kolejne spotkanie starokońskie. Doładowaliśmy akumulatory i bez żalu można było wracać do domu. Jedni odjeżdżali zaraz po jeździe, inni posiedzieli jeszcze trochę w ogrodzie przy herbacie i kawie, nie śpiesząc się zbytnio. Pięć osób pojechało jeszcze na obiad do ciekawego Vegan House w Nagodzicach, gdzie jak nazwa mówi karmią wegańsko, dania są oryginalne i bardzo smaczne.

32. Miłe chwile w Nowince 33. Ciekawe miejsce – Vegan House

 

Kolejny spęd Starych Koni przeszedł do historii.

33. Baj baj koniki

 

Kliknij na zdjęcie aby go powiększyć.

Tekst i większość zdjęć: Formisia