XXVI Spęd czyli Jubieleusz 20-lecia Starych Koni

 

Pewnego listopadowego dnia 1997 roku grupa byłych członków AKJ spotkała się w mieszkaniu Ola (z jego inicjatywy) aby powspominać stare czasy, pooglądać zdjęcia z dawnych lat, pośpiewać rajdowe piosenki. Przybyło ponad 20 osób, niektórzy nie widzieli się od wielu lat, a nawet od skończenia studiów. Doznaliśmy wielu wzruszeń oglądając pożółkle albumy, a delikatne w brzmieniu śpiewanie (sąsiedzi) przeciągnęło się do świtu. Tak powstało nieformalne stowarzyszenie pod nazwą „Stare Konie”.

I tak śpiewamy sobie i wspominamy  już 20 lat. Z tą tylko różnicą, że obecnie wspominamy to co się działo w czasie ery starokońskiej, gdyż od tego pierwszego spotkania przybyło wiele kolejnych. Przybyło nie tylko  spotkań, ale też nietuzinkowych pomysłów. Okazało się, że apetyt na życie mamy wielki – były rajdy, bale, rajdobozy i wigilijne opłatki. Oj, działo się działo. Ni z tego ni z owego stuknął okrągły Jubileusz, aż trudno uwierzyć.

A jak Jubileusz, to należało go godnie uczcić. Kilka miesięcy szukaliśmy miejsca na tą szacowną imprezę i ostatecznie zdecydowaliśmy się na ośrodek „Nad Potokiem” w Karpaczu, bardzo dobrej jakości i odpowiadający naszym potrzebom. Nie bez znaczenia był fakt, że włascicielką obiektu jest koleżanka ze szkoły Iwonki, a „znajomości” jak wiadomo są wielce pomocne w takich okolicznościach.  Ośrodek został na ten wieczór  zamknięty dla naszej grupy i tym samym mieliśmy zapewnioną intymność, dodającą pożądanego klimatu.

Zjeżdżaliśmy się od piątkowego przedpołudnia, do wieczora przyjechali prawie wszyscy. A przybyło 40 osób, w tym Eta z Paulem z Australii, Jola z Gerem z Niemiec i wiele innych osób z dalszych i bliższych zakamarków Polski. Jak zwykle miło się było spotkać, bo czy widujemy się często czy rzadko, zawsze  spotkania budzą pozytywne emocje. Wszyscy dostali ładne identyfikatory firmy Olo and Company. Grupa przedpołudniowa skorzystała z

 

1. Pensjonat Nad Potokiem w Karpaczu 2. W Czechach na piwku i knedlikach

 

pięknej, słoneczne pogody i na dobry początek ruszyła na Przełęcz Okraj i do Małej Upy w Czechach. Celem było czeskie piwo i knedliczki, ale przede wszystkim spacer w kolorowej, jesiennej scenerii.

O godzinie 17.00 gospodarze rozpalili na tarasie grilla i zaproszono do poczęstunku. Były dania ciepłe i zimne, w tym różne wędliny, sałatki i napoje. Pogoda pozwoliła do późnej godziny siedzieć na świeżym powietrzu, więc siedzieliśmy sobie przy drewnianych stołach, racząc się wykwintną kolacją, bardzo elegancko serwowaną. Gdy chłód dokuczył weszliśmy  pod dach i jakiś czas delektowaliśmy się oglądaniem zdjęć z pięknych chwil przeżytych w minionych dwóch dekadach. Wieczór tak mile przebiegał, że nikt nie myślał o spaniu. Ponieważ główną salę restauracyjną musieliśmy w końcu opuścić, zadekowaliśmy się w małej salce kominkowej, gdzie Wojtek odpalił gitarę. Osoby jeżdżące na rajdy są nie tylko dobrze wyedukowane wokalnie, ale też zawsze mają przy sobie śpiewniki, co razem zaowocowało czadowym, wieczornym koncertem. Dzień zakończyliśmy w bardzo dobrych nastrojach.

 

3.  Wieczorny gril 4. Ciepły, piątkowy wieczór
5. Wspominków nigdy dość 6. Czadowy, wieczorny koncert

 

Plany na sobotę były bogate, był to główny dzień Jubileuszu. W ramach rozbiegówki zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w góry. W programie było karkonoskie schronisko „Samotnia”, do którego zamierzaliśmy ruszyć wspólnym pochodem. Marzyła się gorąca herbatka z szarlotką w kultowym schronisku, do tego za oknem Mały Staw w jesiennej scenerii. Niestety jadąc kawalkadą aut na parking koło kościółka Wang pogubiliśmy się po drodze i różne auta zaparkowały na różnych parkingach. Komórki nie działały, więc z konieczności w góry ruszyliśmy w licznych podgrupach. Był to być może ostatni słoneczny i ciepły dzień jesieni, więc w Karkonosze najechały tłumy turystów. Gdy w różnym czasie i różnymi drogami dotarliśmy do schroniska, zastaliśmy tam dzikie tłumy. Do bufetu była taka kolejka, że zrezygnowaliśmy z herbaty, szarlotki i widoku za oknem. Mały Staw sauté mieliśmy jak na dłoni, więc ciesząc się tym co było, posiedzieliśmy trochę, chłonąc góry i świeże powietrze. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że prawie 90% uczestników Jubileuszu dotarło do „Samotni”, choć niektórzy  ostatkiem tchu. Parę osób zaliczyło inne, ambitne cele, więc  jak zwykle Stare Konie spisały się na medal.

 

7. Góry to piękny wynalazek 8. Samotnię już widać
9. Pod schroniskiem 10. Olowie na tle Śnieżki

 

Rozprężeni mogliśmy przystąpić do zasadniczego punktu programu, czyli do okolicznościowej Akademii. Do tego zadania właściciele obiektu udostępnili nam salę konferencyjną w sąsiednim budynku. Ubrani galowo stawiliśmy się tam o godz. 17.00. Heniu tradycyjnie polał geringerówki, a na boczny stół wjechał wielki tort, adekwatnie udekorowany. Heniu przeczytał wiersz okolicznościowy własnej produkcji i udzielił głosu Olowi. Olo, naczelny guru Starych Koni, przedstawił w skrócie historię naszej ostatniej dekady. Następnie jako Jednoosobowa Samozwańcza Kapituła Starych Koni przyznał dyplomy i flots osobom zasłużonym, czyli tym, którzy wykazali się w minionej dekadzie aktywnością na rzecz ogółu, w dziedzinie organizacyjnej lub medialnej. Byli to: Heniu, Renia z Andrzejem, Formista, Eta, Paul, Krzysiek, Iwona i Zbyszek (wyróżniony został też Ignaś, ale nie pojawił się w Karpaczu). Dyplomy były piękne, własnoręcznie wykonane przez Ola, tekst był  indywidualnie ułożony, pasując do zasług danej osoby. Pięć najbardziej zasłużonych osób dostało dodatkowo wspaniałe słodkości, ręcznie udekorowane końskimi motywami.

 

11. Początek Akademii 12. Teraz będą wyróżnienia
13. Wyróżnienia 14.  Pozostali wyróżniei

 

Należy tu przypomnieć, że podsumowanie i wyróżnienia za pierwszą dekadę miały miejsce na Jubileuszu 10-lecia w Kątach Bystrzyckich 10 lat temu, teraz celebrowaliśmy drugą dekadę.  

Akademia upływała w ciepłej atmosferze, realizowaliśmy kolejne punkty programu. Bo przecież nie mogło się obejść bez podziękowań dla Ola. Obdarowaliśmy naszego guru wspaniałym bolo, wykonanym na zamówienie, wg wybranego wzoru. Do tego był kubek z takim samym logo, jak strona tytułowa późniejszego pokazu slajdów. Podobny kubek dostał też Heniu, najogólniej mówiąc za osobowość.

 

15. Olo obdarowany 16. Jaki śliczny kubeczek
17. Ślinka leci… 18. Tort płonie

 

Zrobiło się tak słodko, że krokiem kolejnym mógł być tylko tort, na który każdy ze zniecierpliwieniem czekał. Tort był wspaniały, a do tortu bawarski Olek zasponsorował szampany, z wielką przyjemnością wypite. Nie pozostało nic innego jak zasiąść wygodnie w fotelach i obejrzeć pokaz slajdów przygotowany przez kronikarkę Formisię i pokazujący ostatnie 10 lat Starych Koni we wszystkich barwach. Przypomnieliśmy sobie spędy, bale, rajdy, rajdobozy i wigilie. Było dużo śmiechu, wzruszeń i wspominek. Publika żywo reagowała, wiele osób przypominało dodatkowe zdarzenia, które ubarwiały pokaz.

 

19. Oczekiwanie na projekcję 20. Łza się w oku kręciła…

 

Rzewność całkowicie by nas ogarnęła, ale właśnie zrobiła się 19.30, pora kolacji. Więc wróciliśmy pośpiesznie do pierwszego budynku, bo żołądki pilnie domagały się paliwa. Stoły były pięknie nakryte, obiad był wyśmienity i obfity. Po chwili do akcji wkroczył prawdziwy didżej i zaczęła się szampańska zabawa.  Biorąc pod uwagę naszą ostatnimi czasy średnio aktywną pilność w tańcowaniu,  trzeba przyznać, że tym razem daliśmy znowu czadu.

 

21. Zasiadamy do stołu 22. Tańce zaczęły się ostro
23. Kachu z Jagą dali czadu 24. Mama z synalkiem tez nie gorzej

 

Niestety w trakcie zabawy kilka osób przeszło na pół godziny do sąsiedniego budynku, by obejrzeć krótki film Jurka z Salina. Była to spontaniczna, nieplanowana samowolka, zakończona bardzo niemiłym zdarzeniem. Incydent zaburzył wspaniałą   atmosferę, ale to odrębny  temat i nie miejsce tutaj na szczegółowe relacje. Tak czy owak krzywa zabawy spadła i wkrótce zakończyliśmy imprezę zdrowiem Konia.

 

25. Zdrowie konia

 

Na szczęście był jeszcze ciekawy punkt programu w niedzielny poranek, więc wyjechaliśmy do domu ogólnie bardzo zadowoleni. Tą niedzielną atrakcją był pobyt w miasteczku westernowym w Ścięgnach. Ponieważ Zgaga ma tam „znajomości”, zorganizowała spotkanie ze znanym westernowcem panem Pokojem, a także jazdę konną w stylu west dla wszystkich chętnych. Jazda west jest tak diametralnie inna od jazdy klasycznej, że chętni mieli nie tylko dużo uciechy, ale też dużo całkiem nowych,  nieznanych przeżyć. Tym sympatycznym akcentem zakończyliśmy Jubileusz 20-lecia Starych Koni i rozjechaliśmy się do domów.

 

26. Piękna pamiątka z Western City

 

Następnego dnia weszliśmy w kolejną dekadę. Sobotni pokaz slajdów zakończony został zapytaniem: czy spotkamy się za 10 lat, czy będzie o czym sprawozdawać?  Autorka w  imieniu zebranych wyraziła nadzieję że tak. Zobowiązała też niejako zebranych do deklaracji, że nikt się nie mignie. A więc do dzieła, spróbujmy zrealizować to zobowiązanie.

 

27. Już za 10 lat kolejny Jubileusz!
Tekst: Formisia
Zdjęcia: Formisia, Zbyszek, Henio i inni
Na stronę wstawił: Olo
                                                           

Więcej zdjęć zobaczysz w galerii .