Imieniny Ola

 

Relacja Ewy Formickiej
(Kliknij na zdjęcie aby go powiększyć.)

 

Jak grom z jasnego nieba spadła na świat epidemia koronawirusa, nie omijając bynajmniej naszego kraju. Zostaliśmy zamknięci w domach, stłamszeni w izolacji, niepewności i lękach. Z nową sytuacją każdy sobie radził jak umiał. Początkowo pozornie wolny czas był nawet formą daru od niebios, gdyż można się było wyspać, przeczytać zaległe książki, wymalować mieszkanie czy  posprzątać w szafach. Ale z czasem brak kontaktu z bliskimi stał się poważnym problemem, dewastując psychikę wielu osób, szczególnie tych z „grupy ryzyka”, w tym Starych Koni.

Ratując się przed tą dewastacją wiele osób z naszego kręgu zaczęło realizować różne pomysły (wycieczki za miasto, wożenie obiadów do dzieci, powrót do pracy z izolacji)  – ale co tu dużo gadać….  nie do końca o to chodziło.

I wtedy zrodził się pomysł uniwersalny na poprawienie nastrojów, a mianowicie „organizujemy Olowi imieniny”. Potrzeba wspólnego spotkania nabrzmiewała i w końcu stała się potrzebą pilną. A jak wiadomo Olo to nasz szeryf naczelny, więc życzenia imieninowe w poszerzonym składzie uznaliśmy za bardzo dobry pomysł na posuchę towarzyską ostatnich tygodni.

Już znacznie wcześniej wuja Tom wymyślił prezent dla Ola na okoliczność XXX-tego Spędu Jubileuszowego, ale jak wiadomo spęd się nie odbył  i nie wiadomo kiedy się odbędzie. Prezentem miał być artystyczny pastorał, absolutnie niezbędny dla przywódcy stada, więc pretekst spotkania imieninowego po prostu sam się nawinął. Urządzenie wykonane przez Tomka dotarło do Wrocławia na początku maja i szkoda było go gdzieś deponować i pozwolić by obrastało kurzem.

Po konsultacji z Hanią Olową ustalono szczegóły, a miejscem spotkania miała być łąka nad rzeką Ślężą, na Maślicach. Cała akcja miała się odbyć w zupełnej tajemnicy przed solenizantem, co dodawało całości smaczku. Realizacja pomysłu nie była jednak taka prosta dla Hanki, gdyż piekąc ciasta, szykując kapelusze i inne potrzebne akcesoria, musiała się nieźle w domu gimnastykować. Ale wszystko się udało.

1. W krzakach nad Ślężą czekamy na solenizanta 2. Uwaga, nadchodzi…

 

Dla solenizanta przygotowaliśmy dodatkowo dyplom z wesołym tekstem, a także gustowne flots z jego wizerunkiem. Powiadomiono sporo osób, a przybyło 13 Starych Koni plus Olowie, czyli było nas razem 15. Wszyscy mieli maseczki, krzesełka turystyczne lub inne akcesoria do siedzenia na trawie, a niektórzy nawet własną herbatę w termosach. Hania zrobiła trzy wspaniałe ciasta, przywiozła też procenty i dużo owoców. Olo do końca myślał że jadą na działkę, tak że niespodzianka była pełna.

3. Zabytkowa laska  pasterska 4. Certyfikat pasowania na Pasterza Starych Koni 5. Profesjonalne flots

 

Marysia w imieniu wszystkich złożyła solenizantowi życzenia, wręczyliśmy prezenty i było niezmiernie sympatycznie, a nawet chwilami wzruszająco. Usiedliśmy w dużym kręgu, ciesząc się, że w tym trudnym czasie wreszcie mogliśmy się spotkać.

6. Szeryfa składa życzenia w imieniu wszystkich 7. Spełniliśmy toast
8. Wręczanie prezentów 9. Wspólna fotografia

 

Na miejsce imieninowego spędu wybraliśmy teren nad rzeką spory kawałek od parkingu, głęboko w krzakach, tak aby nikt nas nie widział. Pierwsi którzy przybyli zastali w ustalonym miejscu pokrzywy po pas, co mocno zdegustowało, no bo jak siedzieć w gąszczu pokrzyw. Ale wkrótce udeptaliśmy krąg tak skutecznie, że zrobiła się wręcz równa „podłoga”. Pogoda dopisała i siedzieliśmy w sielankowej atmosferze, spożywając i gawędząc. Marysia zaproponowała, aby każdy zdradził co dla niego jest najtrudniejsze w izolacji epidemicznej, a co komu może dobrego przyniosła nowa sytuacja? Padały różne wypowiedzi, ale dominującym problemem większości okazał się brak towarzystwa, brak przyjaciół. Więc delektowaliśmy się spotkaniem i każdy zyskał nowe pokłady energii i nadziei na lepsze czasy. Solenizant wyglądał na bardzo zadowolonego.

10. Imieninowa sielanka 11. Było dużo smakołyków

 

W mniejszych grupach poszliśmy wzdłuż rzeki na spacer, a mottem spacerów było wyobrażenie sobie, ze jesteśmy w Bieszczadach, bo tak miejscami wyglądało.

12. Spacer nad Ślężą 13. Szukaliśmy bobrów

 

Spotkanie imieninowe było pięknym wydarzeniem w tym okropnym czasie i dodało wszystkim sił do dalszej walki o przetrwanie.

 

Poniżej zamieszczamy tekst Tomka, pomysłodawcy laski, traktujący o tym, jak laska pasterska się rodziła.

„…Ponieważ mam nieograniczony szacunek i podziw dla Ola wpadłem na  pomysł, by uznać go za naszego Pasterza na Preriach Starokońskich. Wszak to on zebrał przed laty rozbiegniętą trzódkę i tak oto Stare Konie Redivivus.

Ale skoro jest Pasterz, to musi mieć atrybut władzy, czyli laskę pasterską, w pewnych kręgach zwaną też pastorałem. Zacząłem więc szukać obiektu, który mógłby spełnić taką funkcję. Trochę przypadkiem przeczesując bezkres internetu znalazłem zabytkową laskę z końca XIX wieku z piękną główką konia w zanikającej już technice platerowania.

Laska była po przejściach i miała wyraźne ślady patyny na srebrnej powłoce, co koresponduje z doktryną starokońską po przejściach.

Po szybkich konsultacjach z aktywem dokonałem zakupu i pojechałem pod Poznań by ją odebrać. No ale laska to laska, a musiała się przekształcić w laskę pasterską. Po pomiarach i ocenie podjąłem decyzje by połączyć obie funkcje laski spacerowej i pasterskiej siłą rzeczy odpowiednio dłuższej (ech, te poznańskie nawyki gospodarności).

Dlatego znalazłem dostawcę rurki aluminiowej, którą przyciąłem na wymiar, a drewno laski dostosowałem, by wchodziła do wewnątrz rurki, Po pomalowaniu lakierem akrylowym i dołożeniu bezpiecznych końcówek gumowych laska była gotowa. Teraz Olo może pasterzować na imprezach, a w dni pozostałe wyprowadzać laskę na spacer w okolicy.

Wysłałem pastorał do jedynej legalnej władzy klubowej, czyli Szeryfy Marii, niestety mimo maksymalnej staranności w pakowaniu przesyłka kurierska została uszkodzona i końcówka została wygięta. Ale Maria z właściwą sobie energią doprowadziła do naprawienia defektu.  

Teraz czekajmy na kolejne spotkania, które winny się rozpoczynać od wejścia Pasterza i otwierania imprezy stukaniem laską w podłogę…”

Wasz Wuja Tom

14. Wszystkim było miło 15. Solenizant w pełnej krasie