(28 VIII) W niedzielę Komorze przywitało nas ładną pogodą. Słoneczko świeciło, lekki wiaterek powiewał, upał zanadto nie dokuczał. Towarzystwo zaczęło zjeżdżać się od wczesnego popołudnia. Część ruszyła od razu nad jezioro wykąpać się. Był to dobry wybór, gdyż jeszcze tylko raz pogoda pozwoliła nam na pluskanie się w jeziorze. Inni odpoczywali po podróży.
Przyjechali jak zwykle Krzyś komorski szeryf z Grażynką, Walterowie, Andrzejowie, Wujostwo Woytowie, Kornel z Elą, Maciej z Kachem, Dorota, Pani Zgaga i Olowie, którzy jak zwykle byli pierwsi (Maria tym razem dojechała dopiero w poniedziałek). Kupa przyjechał z wesela swojego syna i przywiózł prócz whisky całą baterię win i znakomitego bawarskiego piwa. Kolacja powitalna (jeszcze nie w strojach organizacyjnych) rozpoczęła się o godz. 18, dzięki Kupie była suto zakrapiana. A wszyscy podziwiali, na licznych zdjęciach, urodę synowej Kupy, rodowitej Bawarki.
1. wybieramy się do stajni w deszczu. | 2. Konie się pasą i czekają na nas. |
(29 VIII) Niestety następnego dnia od rana obficie padało. Po porannej gimnastyce, którą codziennie o 8. rano prowadził Wuja Woyt, większość towarzystwa udała się do Bornego Sulinowa na „Święto chleba i miodu”. Wrócili z bogatymi zakupami, bo nie masz to jak miody drahimskie i inne tutejsze smakołyki. Przygrywała orkiestra dęta występowały zespoły regionalne, więc było wesoło. Ponieważ deszcz wciąż padał jazdę odwołano, ale pod parasolami przespacerowaliśmy się do stajni, by choć przywitać się z końmi. Po uroczystej kolacji był wyświetlany w telewizji „film szkoleniowy” – western „Pat Garett & Bil Kid”. Oczywiście trzeba było go obejrzeć.
3. Przed pierwszą jazdą – szeryfa | 4. Przed pierwszą jazdą – Dorota |
(30 VIII) W poniedziałek deszcz nieco ustał. Wobec tego po porannej gimnastyce i śniadaniu konni udali się do stajni. Jak to zwykle bywa podzielili się na dwie grupy: rangersi w osobach Krzysia i Kupy pognali swoimi drogami, a pozostali pod dowództwem samego Gabriela Kowalskiego pojechali na jazdę lżejszą, jakkolwiek z długimi galopami. Niejeżdżący (głównie panie) udali się do Czaplinka by odwiedzić liczne tam „domy mody”. Oczywiście panie wróciły ze świetnymi zakupami w dużych ilościach. Po kolacji Pani Zgaga zrobiła nam wykład na temat jazdy typu „west” ilustrując go licznymi przeźroczami i filmami. W odróżnieniu od klasycznego sportu jeździeckiego w sporcie „west” jest pond 80 różnych konkurencji. Pani Zgaga uprawia kilka z nich i może się pochwalić wieloma zdobytymi medalami z Mistrzostwem Polski włącznie. Wszyscy z zaciekawieniem słuchali i dyskutowali.
(31 VIII) Rano padało, więc gimnastyka odbyła się pod dachem. Jazdę przełożono na popołudnie, a po śniadaniu wybrano się początkowo do Połczyna, by obejrzeć wystawę fotograficzną pt. „Bestie”, lecz gdy się okazało że do Połczyna nijak nie można dojechać (drogi w remoncie), udali się do Siemczyna. Tamtejszy pałac, znany nam z poprzednich pobytów w Komorzu jako ruina, jest już częściowo odremontowany i można go zwiedzać. Jest to typowe muzeum wnętrz. Wieczorem się wypogodziło, więc była stosowna pora by zasiąść przy ognisku i pośpiewać przy akompaniamencie wujowej gitary.
5. Siemczyno – wystawa na poddaszu | 6. Siemczyno – aleja grabowa |
7. Nareszcie ognisko | 8. Śpiewamy przy ognisku |
(1 IX) Środa była dniem wypełnionym wieloma atrakcjami. Zarządzono śniadanie wcześniej, bo trzeba było zdążyć na piknik nad jeziorem Czarne Wielkie, gdzie już dawnymi czasy piknikowaliśmy. Konni ruszyli zaraz po śniadaniu, a pozostali dojechali później samochodami. Żona Kowalskiego przygotowała bardzo smaczny bigos, było też ciasto, a my zadbaliśmy o odpowiednie trunki. Pogoda dopisała, słońce na przemian z chmurkami okraszały niebo. Było bardzo sympatycznie, choć zbyt chłodno by się wykąpać.
9. Przyjazd na piknik | 10. Piknik nad jeziorem Czarnym |
Po powrocie i wcześniejszym obiedzie nastąpił najważniejszy punkt programu każdego Rajdobozu – balanga, tym razem z hasłem przewodnim „wiejski głupek”. Pani Zgaga przygotowała odpowiednią scenografię i jako pierwsza wystąpiła przedstawiając wraz z Renią „Idzie Grześ przez wieś, worek piasku niesie”. Potem wystąpili Ela z Kornelem w skeczu pt. „Dyskurs idioty z kretynką”. Walterowie zaprezentowali wspólnie z Panią Zgagą fragment z kabaretu Olgi Lipińskiej, świetnie dopasowany do tematu. Inni wykorzystali teksty różnych poetów m.in. Tuwima i Waligórskiego. Wuja oczywiście wystąpił z gitarą parafrazując znaną piosenkę Chyły. Pozostali ograniczyli się do odpowiedniego przebrania sugerującego zadane hasło. Gdy występy dobiegły końca i zasiadaliśmy do stołu by się trochę posilić, wówczas, po krótkiej naradzie z prawnikiem (Wuja Woyt) Hania elegancko ubrana zarządziła reasumpcję całego programu i przerwę do godzinie 23.30, ponieważ został zgłoszony protest, gdyż nastąpiła dwuznaczność pomiędzy określeniami „wiejski głupek” i „wioskowy głupek”. Niestety po tak pełnym wydarzeń dniu nie dotrwaliśmy do 23.30 i wcześniej rozeszliśmy się po pokojach, posileni jadłem przygotowanym przez nasze panie i trunkami dostarczonymi przez panów.
11. Idzie Grześ przez wieś. | 12. Występ Krzysia i Grażynki |
13. Dyskurs idioty z kretynką. | 14. Zdjęcie grupowe z balangi | 15. Reasumpcja |
(2.IX) We czwartek opuścili nas Maciej i Kach. Bardzo żałowaliśmy, ale cóż, mieli ważne sprawy do załatwienia. Po jeździe konnej o godz. 13.30 był zaplanowany wyjazd do Czaplinka, by katamaranem opłynąć jezioro Drawskie. Wycieczka jak zwykle udała się, jakkolwiek dwie osoby pomyliły godziny i w sumie impreza z konieczności przesunęła się w czasie. Po spóźnionej kolacji zasiedliśmy na pięterku, by pogwarzyć. Dyskusje były długie i suto zakrapiane rozmaitymi trunkami.
(3 IX) W tym dniu zaplanowany był spływ kajakowy – 13 km rzeką Piławą. Impreza zawsze oczekiwana. Śniadanie było o 8.30, a o 9.30 wyjechaliśmy na spływ. Pogoda dopisała, ale wody w rzece było nieco mało, więc coraz to ktoś osiadał na mieliźnie, albo musiał okrążać zwalony pień lub wystający kamień. Wszyscy jednak dopłynęli bez szwanku, bardzo zadowoleni. Pogoda dopisywała przez cały spływ. Pod koniec trochę zawiodła logistyka, przez co przyjazd do domu, na raty, znacznie się opóźnił. W efekcie po spóźnionej kolacji jazda konna odbywała się już niemal po zmroku. Wszakże wszyscy wrócili ze stajni zadowoleni z niecodziennej nocnej jazdy.
16. Malownicza rzeka Piława | 17. Wąski przesmyk pomiędzy kamieniami |
(4 IX) Rano wreszcie zrobiła się piękna pogoda, wobec tego zaraz po jeździe całe towarzystwo wyległo na plażę. Wielu zażywało kąpieli w jeziorze, gdyż woda jeszcze była dość ciepła. Po południu wpadliśmy na dożynki do Kluczewa.
18. Na dożynkach w Kluczewie | 19. Na dożynkach – próbujemy miejscowych specjałów |
Na kolacji żegnaliśmy uroczyście Krzysia z Grażynką (musieli wcześniej wyjechać), dziękując im za świetnie zorganizowany Rajdobóz. Wypiliśmy też „Zdrowie Konia”. Tego wieczoru nie rozpaliliśmy ogniska, a zebraliśmy się na pięterku by pośpiewać przy wujowej gitarze i trochę porozmawiać. Postanowiliśmy też, że jeszcze w tym roku należy zorganizować „Spęd Starych Koni” w takim miejscu, by wujostwo też mogli dojechać bez większego problemu. Głównie brano pod uwagę Trzcinowy Zakątek. Poszliśmy spać dość wcześnie, bo Maria i Kupa wyjeżdżali nad ranem następnego dnia, a my też musieliśmy się wstępnie popakować przed wyjazdem.
20. Zdrowie konia | 21. Dyskusje na pięterku |
(5 IX) Z żalem opuszczaliśmy pensjonat Kalina w Komorzu i obiecywaliśmy sobie, że w przyszłym roku znów tu przyjedziemy, bo gdzie nam będzie lepiej jak nie tu. Jadący do Wrocławia odwiedzili po drodze w Poznaniu Wuja Toma, który przyjął nas jak zwykle bardzo gościnnie. Nakarmił towarzystwo wspaniałymi gołąbkami własnej roboty w dwóch sosach do wyboru (pomidorowym lub kminkowym), oraz pyszną szarlotką, dziełem towarzyszki Toma. Nie brakło również napojów, tym razem bezalkoholowych, bo jeszcze długa droga była przed nami. Podziwialiśmy też wujowy ogród, pięknie zadbany. Pora była jednak wracać, więc po serdecznych pożegnaniach wsiedliśmy w samochody i ruszyliśmy do domu.
22. Przyjęcie u Wuja Toma | 23. Wuj Tom prezentuje kapustę, z której robił gołąbki. |
Tak to zakończył się XVIII Rajdobóz Starych Koni. Wszyscy mają nadzieję, że za rok spotkamy się na XIX Rajdobozie. A do dwudziestego – jubileuszowego – już nie daleko.
Opisał: Olo
zdjęcia: Hania i wielu innych
na stronę wstawiła: Formisia