Bardzo chciałem Cię osobiście pożegnać, w swoim imieniu i w imieniu „Starych Koni”. Okazało się to wszakże niemożliwe. Wobec tego piszę tych kilka moich refleksji z Tobą związanych.
Na przełomie lat 50.-60. pracowaliśmy w tej samej Katedrze Chemii Fizycznej na Politechnice Wrocławskiej i od tej pory datuje się nasza znajomość i przyjaźń. Zawsze miałeś jakąś pasję której poświęcałeś się bez reszty, a gdy przedsięwzięcie z tym związane doprowadziłeś do rozkwitu zostawiałeś innym kontynuację Twojego dzieła, a sam zabierałeś się za coś następnego. A miałeś pomysłów zawsze wiele – założyłeś KTCh (Koło Turystyczne Chemików) na Politechnice. Potem był AKJ chyba najważniejsze Twoje dzieło. Kolejno zająłeś się z całą pasją robieniem doktoratu, a gdy ten już był na ukończeniu zapisałeś się do technikum leśnictwa, byłeś leśniczym i łowczym w Siennej w Górach Bialskich. Wróciłeś znów na Politechnikę, ale już nie na chemię, a na ochronę środowiska. Równocześnie organizowałeś i pilotowałeś wycieczki naukowe do przeróżnych zagranicznych oczyszczalni ścieków i podobnych instalacji. Pod koniec życia „wróciłeś do korzeni” – zająłeś się historią ostatnich czasów swych rodzinnych stron – Drohobycza. Redagowałeś biuletyn Towarzystwa Przyjaciół Drohobycza – była to Twoja ostania pasja. Odkąd Cię znałem była przy Tobie ona, Żona i wierny przyjaciel, Jarka, nawet w chwilach zawirowań.
Tu chciałbym trochę więcej powiedzieć o powstaniu AKJ-tu. Wszystko zaczęło się w Książu. W roku 1965 na turnusie „wczasów w siodle” było więcej „waletów” niż legalnych uczestników. W związku z tym inż. Dąbrowski (wówczas vice-dyrektor Stada Ogierów) zorganizował dla nich dodatkowy turnus. To chyba właśnie wtedy rzuciłeś hasło – „załóżmy studencki klub jeździecki”. Reakcje były różne, ale Ty zebrałeś kilku entuzjastów podobnych do Ciebie (Mirek Soroka, Czesio Nowak, Janek Hołowiński) i przystąpiliście ostro do działania. W efekcie już 6 grudnia tego roku został zarejestrowany Akademicki Klub Jeździecki przy Radzie Okręgowej ZSP. Ty zostałeś pierwszym prezesem Klubu,
Odzew ze strony braci studenckiej był natychmiastowy. Na zebraniu organizacyjnym największa sala audytoryjna na Politechnice nie zdołała pomieścić chętnych do zapisania się do klubu. Wszakże na razie prócz nazwy nie było niczego – stajni, koni, instruktora, siodeł, paszy, niczego. Dzięki Twojemu entuzjazmowi i umiejętnościom wkrótce zaczęło wszystko powstawać. Klub zaczął prowadzić działalność szkoleniową (powstała „Akademia Jeździecka” z rektorem Heniem Geringerem), sekcja sportowa oparta na początku na dwóch jeźdźcach (A. Szmyrka i M. Olszowski), wkrótce dołączyli następni. Ze starej obory na Osobowicach powstała stajnia, siodlarnia i magazyn paszy, znalazły się też i konie, a od wojska klub otrzymał 10 kulbak. Instruktorem został mjr Wacław Zieliński (przedwojenny oficer 15 płk Ułanów). Rozpoczęły się regularne jazdy rekreacyjne, a już w następnym roku ruszył „I Akademicki Rajd Konny po Ziemi Lubuskiej”. Ty byłeś szeryfem drugiego turnusu tego rajdu. Klub rozwijał się, a w dodatku życie towarzyskie kwitło. Trzeba dodać , że wszystko to działo się w dobie głębokiej komuny. W latach 70. Klub był w pełnym rozkwicie, wtedy Ty zająłeś się innymi sprawami, jakkolwiek nigdy nie straciłaś z Klubem kontaktu.
Wagi powstania takiego klubu, którego Ty byłeś twórcą nie sposób nie docenić. Klub wychował wielu jeźdźców, trenerów, sędziów jeździeckich i innych działaczy. Dość powiedzieć, że w kilkanaście lat po powstaniu AKJ-tu, większość członków Zarządu i Kolegium Sędziów Dolnośląskiego Związku Jeździeckiego a także trenerów, instruktorów i innych działaczy w Okręgu wywodziło się z naszego AKJ-tu. Klub wychował też kilku jeźdźców, którzy osiągnęli sukcesy na skalę światową. Nie bez znaczenia też jest, a kto wie czy nie jest to najważniejsze, że przyjaźnie wtedy zapoczątkowane trwają do dziś. Wciąż byli członkowie AKJ-tu spotykają się by aktywnie spędzać czas. Twoja też w tym zasługa.
Na końcu nasuwa się mi taka refleksja – w życiu ma się wielu przyjaciół, ale prawdziwych przyjaciół tylko kilku, Ty byłeś takim, nie tylko zresztą moim, prawdziwym przyjacielem. Za szybko odszedłeś!