XXII SPĘD, 2011

 

XXII Spęd Starych Koni

XXII SPĘD STARYCH KONI

Świdnik k/Jeleniej Góry, Agroturystyka „Podkówka” 13-15 maja 2011 r.

 Jadąc z Wrocławia w kierunku Jeleniej Góry należy w Kaczorowie skręcić w lewo, na Marciszów. Jedziemy dalej zboczem gór Ołowianych i po kilkuset metrach otwiera się panorama na piękną dolinę w której leży wieś Świdnik. Już z góry widać w dali, na tle lasu, padoki, wielką nowiutką stajnię, zabudowania. To „Podkówka” – gospodarstwo agro-hippo-turystyczne, w którym Krzyś Dworowski umyślił, by zorganizować XXII Spęd Starych Koni. Gdy za znakami informacyjnymi dojeżdżamy, „Podkówka” ukazuje się nam w pełnej krasie. Budynek mieszkalny niedawno odremontowany, drewniany, widać góralską ciesiołkę, stare belkowania wkomponowane w nowe wnętrza. Wszystko spod igły, czyściutko, schludnie, pokoje przytulne, choć w większości wieloosobowe. Wymarzone miejsce na staronokońskie balangi.

Po rozlokowaniu się zwiedzamy pomieszczenia, ogród, plac treningowy, na którym ćwiczą jazdę konną dzieci, dwie amazonki (córki gospodarzy?). Stajnia pełna koni. Jak się jednak potem okazało z jazdami nie było tak wesoło, bo dwa to tylko do byczki, jedna klacz wysokoźrebna,  jeden ochwacony, dwa nie zajeżdżone, jeden cudzy – w internacie, tak że do jazdy w teren pozostały tylko trzy piękne kare hanonowery, z tego jeden dla prowadzącego.  Poza tym teren trudny, górzysty, więc konie się męczą i mogą chodzić co najwyżej dwie jazdy dziennie – jedną rano i jedną po południu. Nie zmartwiło to nas jednak zbytnio. Chętnych do jazdy było wprawdzie nieco więcej niż za zwyczaj, ale program spędu był tak bogaty (jak zwykle) i tak atrakcyjny (jak rzadko), że bez żalu zrezygnowali z tej jednej z wielu atrakcji.

Pierwszego dnia zjechało stosunkowo mało ludzi, bo to jeszcze dzień pracy, a niektórzy wracali aż z pod Olsztyna, by dojechać na główne atrakcje, o których za chwilę. Na razie podziwialiśmy zachód słońca z ławek pod stajniami, zjedliśmy sutą kolację, a o zmroku udaliśmy się do altany z komikiem, by w niewielkim, ale zacnym gronie spędzić wieczór, przy piwie, grilowanych kiełbaskach, słuchaniu muzyki country z prawdziwej winylowej płyty, puszczonej na prawdziwym adapterze. Tę ucztę duchową zafundował nam Wuja Tom, bo po długim okresie niebytności coraz częściej odwiedza starokońskie imprezy, z czego bardzo się cieszymy. Długie Polaków rozmowy przeciągnęły się do późnej nocy. Wracając podziwialiśmy wygwieżdżone niebo.          

 

 

Góry Ołowisne w tle Z dal widać padoki Podkówka

 

 

 

        

         Drugi dzień rozpoczął się śniadaniem i jazda konną – pierwsza dwójka Zdziś i Marek  ruszyli z gospodarzem w teren, a pozostali zaliczyli bardzo sympatyczny spacer po okolicy udając się do pobliskich ruin zamku. Podziwialiśmy piękne widoki i ze zgrozą oglądaliśmy szkody, jakie wyrządziły pierwszomajowe mrozy i śniegi. Wszystkie buki i kasztany miały zwarzone mrozem liście, zupełnie rdzawo-brązowe. Z dala las mieszany wyglądał jak późną jesienią. Pogoda nam dopisała, słoneczko przyświecało, ale trzeba było wracać, bo czekała nas najważniejsza tego dnia atrakcja – Zwiedzanie Doliny  Pałaców i Ogrodów Kotliny Jeleniogórskiej (www.dolinapalacow.pl).

Nieocenionym przewodnikiem (półprzewodnikiem – jak się sama mieniła, lub półtoranadprzwodnikiem – jak zgodnie potem orzekliśmy) była Grażynka, która szefuje w Fundacji Doliny Pałaców i Ogrodów Kotliny Jeleniogórskiej, a wszystkie zabytki w tej okolicy zna jak własną kieszeń, co więcej szalenie ciekawie opowiada o ich historii, zarówno tej dawnej jak i tej współczesnej. A jest o czym!

 W kotlinie Jeleniogórskiej znajduje się ponad trzydzieści miejsc godnych obejrzenia – rezydencji szlacheckich i magnackich, zabytków najwyższej klasy, najczęściej pięknych pałaców otoczonych parkami krajobrazowymi, zameczków, zamków.

Król Prus Fryderyk Wilhelm III upodobał sobie te ziemie, często tu w lecie przebywał w swym pałacu w pobliskich Mysłakowicach. Nabył też, przebudował a później ofiarował swej córce Liuzie Niderlandzkiej Pałac w Wojanowie. Wtedy to cała arystokracja pruska starała się budować lub nabywać najprzeróżniejsze rezydencje w okolicy. Taka była ówczesna moda. Dziś pałace te i dwory są w różnym stanie, jedne odremontowane, jak spod igły, inne w trakcie remontu, inne jeszcze w stanie ruiny.  Oczywiście w ciągu jednego przedpołudnia nie sposób było wszystko obejrzeć. Grażynka pokazała nam tylko kilka obiektów – te najładniejsze i najciekawsze.

Zaczęliśmy od Wojanowa. Trójkondygnacyjny pałac założony na planie prostokąta z czterema  narożnymi wieżami, zwieńczonymi kopułami z renesansowym frontonem i wielkim tarasem z tyłu oraz dwoma oranżeriami jest przez obecnych właścicieli całkowicie odremontowany. Pełni rolę  ekskluzywnego hotelu i centrum konferencyjnego (oficyny po obu stronach to sale konferencyjne, baseny i zaplecze). Z tyłu za pałacem rozciąga się park, a z tarasu pałacowego jest piękny widok na Śnieżkę (charakterystyczne jest, że prawie w każdym pałacu z tarasu widoczna jest Śnieżka). Skrajem parku płynie rzeka Bóbr, a po jej drugiej stronie znajduje się założenie pałacowo-folwarczne w Łomnicy, które też jest doprowadzone do kwitnącego stanu. W dawnej stodole jest restauracja, inne budynki gospodarcze to małe skanseny, przeznaczone do zwiedzania, w zagrodach zwierzęta gospodarskie, kuźnia z wyposażeniem itd. Organizowane są tam różne imprezy folklorystyczne, kulturalne i nawet sportowe. Właściciele (rodzina niemiecka) bardzo dobrze współżyją z miejscową ludnością i potrafią ją zaktywizować do różnych działań.  Zwiedziliśmy zarówno pałac jak i folwark, a Grażynka opowiedziała nam całą jego historię.

W Pałacu  w Łomnicy po wojnie była  szkoła, ale po 1977 roku został opuszczony i uległ głębokiemu zniszczeniu. Znów obecnie luksusowo odrestaurowany i urządzony przez obecnych właścicieli – rodzinę von Kuester- potomków właścicieli. W pałacu znajduje się muzeum, w sąsiednim Domu Wdów- hotelik i restauracja. Olbrzymi i ciekawy park rozciągający się za pałacem, znów w głównej osi odsłania  nam widok na Śnieżkę i dużą część Karkonoszy.

Stamtąd ruszyliśmy do Staniszowa , gdzie czekały  na nas aż dwa pałace. W pierwszym, w którym obecnie znajduje się hotel i restauracja zasiedliśmy do kawy, której już bardzo nam brakowało. Do kawy było pyszna ciastko. Wszystko obstalowane specjalnie dla nas przez Grażynkę. Właściciel, ma zamiar nie poprzestać na tym. W dawnej stodole o bardzo ciekawym rozwiązaniu więźby dachowej ma zamiar zrobić krytą pływalnię, a pozostałe budynki folwarczne zagospodarować na pokoje hotelowe i inne pomieszczenia o charakterze rekreacyjnym. Bardzo miło się z nim gawędziło. Zaproponował, że gdybyśmy mieli ochotę zorganizować u niego spęd lub bal karnawałowy, to da nam spory rabat.  Może warto pomyśleć, to tuż pod Jelenia Górą. Drugi staniszowski pałac, znacznie większy o późno barokowej fasadzie położony w pięknym angielskim parku, z którego roztacza się widok na całe Karkonosze. W pewnej odległości od pałacu znajduje się „Dom Kawalerów”. Widać już wtedy kawalerowie wracając z różnych imprez  nie bardzo chcieli zakłócać ciszę nocną w pałacu i woleli żyć trochę na uboczu. 

W drodze do Bukowca, który miał być ostatnim etapem naszej wycieczki, wstąpiliśmy do Dworu Czarne. Jest to dwór obronny z XVI w formie klasycznego czworoboku, oblany dawniej fosą. Wewnętrzny brukowany dziedziniec ze studnią był otoczony krużgankiem po którym widać ślady w murach. Właścicielem jest Fundacja Kultury Ekologicznej Dwór Czarne. Obecnie jest w stadium remontu. Szczęśliwie świeżo położony dach zabezpiecza mury przed zawilgoceniem, ale pracy jeszcze wiele. Całością opiekuje się architekt Jacek Jakubiec, pasjonat i entuzjasta. Nie tylko przeznaczone na odbudowę fundusze, ale nawet i swoje użytkuje na pilne pracy remontowe, konieczne, by budowla nie ulegała dalszej destrukcji. Wiele jeszcze tu do zrobienia.

W drodze do założenia pałacowo-parkowego w Bukowcu zatrzymaliśmy się przy Pałacu Królewskim w Mysłakowicach. Pałac trzykondygnacyjny, z ośmiokątną wieżą i jak zwykle obszernym tarasem z widokiem na …Śnieżkę. otoczony jest parkiem i rożnymi, zdewastowanymi niestety, zabudowaniami folwarcznymi. Pałac nie jest może najpiękniejszy, ale jest najważniejszy – był letnią siedzibą królów pruskich i to właśnie oni zapoczątkowali „pałacową modę” w Kotlinie Jeleniogórskiej.

Kolejny pałac – Pałac w Bukowcu nie robi na pierwszy rzut oka wielkiego wrażenia. Prostokątna bryła dwukondygnacyjna bez specjalnych upiększeń nie wskazuje na swoją dawna świetną przeszłość sięgającą XIV wieku. Największą atrakcją jest rozległy romantyczny park krajobrazowy założony na przełomie XVIII i XIX w. według angielskich wzorów; uchodził za najpiękniejszy i za jeden z największych  na terenie ówczesnych Prus ( ponad 300 ha). Do zabytków zaliczają się też budynki folwarczne zaprojektowane przez znanego architekta niemieckiego (spłonęły w ub. roku) i zabudowania gospodarcze. Fundacja Doliny  Pałaców i Ogrodów Kotliny Jeleniogórskiej, której podlega ten obiekt i 100 ha parku i  która ma mieć tutaj  swoją siedzibę , ma duże plany związane z tym obiektem. W przyszłości ma tutaj być ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowy m.in. dla dzieci i młodzieży akademickiej .      

Pora była jednak wracać, po wieczorna balanga wymagała przygotowań. Panie musiały się wypindraczyć, panowie ogolić i odświeżyć, no i w ogóle trzeba było nabrać sił. A na dwóch dzielnych westmanów czekały jeszcze konie.

 

Wojanów Mysłakowice Bukowiec

 

 

 

 

         Punktualnie o 19-tej zasiedliśmy do wieczerzy. Jadło pyszne, miła obsługa. No i oczywiście potem tańce. A wiecie kto nam przygrywał?  Nasi starzy znajomi, Whisky Boys  a gościnnie Old Horse Krzyś! Na imprezę zjechali jeszcze dodatkowi goście – Iwona i Astrid ze swoimi panami, tak że było nas już prawie 30 osób (zgodnie z listą obecności). Bawiliśmy się świetnie, humory dopisywały no i tradycyjnie o północy piliśmy zdrowie konie. Jeszcze parę przetańczonych kawałków i pora była iść spać. Towarzystwo jak nigdy grzecznie rozeszło się po pokojach, wszyscy byli dostatecznie zmęczeni po jakże bogatym w wydarzenia dniu.

Niedzielny ranek przywitał nas chłodem i deszczem. Po sutym śniadaniu zaczęliśmy się zbierać do wyjazdu.. Gospodarze prosili, żebyśmy uczynili to sprawnie bo szykowała się u nich następna impreza. Tym razem przyjęcie pokomunijne.

Jeszcze tylko Pani Zgaga otworzyła na krótko swój kramik z precjozami, ku uciesze nie tylko pań.

Rozjeżdżaliśmy się obiecując sobie, że w te strony jeszcze wrócimy. A w tym roku sporo jeszcze imprez nas czeka. Rajd Bieszczadzki (bardzo jubileuszowy bo dziesiąty!), Rajdobóz Starych Koni w Rakowie, już tradycyjnie. No może jeszcze coś po drodze, zanim zasiądziemy przy wigilijnym stole by znów sobie życzyć, aby następny rok był równie bogaty w starokońskie imprezy jak obecny.

Co tu dużo gadać, impreza była znakomita. Team Grażynka-Krzyś sprawdzili się, na medal, za co im serdecznie dziękujemy (i prosimy o jeszcze). „Kultowy” obiekt, piękne otoczenie, bogaty program sprawiły, że będziemy długo wspominać miłe chwile spędzone w Podkówce.  BYŁO WSPANIALE.

No żeby nie było zbyt cukierkowo, muszę wytknąć też i pewne braki. Powstały one nie z winy organizatorów. Większość uczestników deklarowała swój przyjazd na piątek po południu, a tylko Renia z Andrzejem zawiadomili dostatecznie wcześnie, że nie będą w stanie zdążyć (mieli do pokonania blisko 1000 km), pozostali niefrasobliwie po prostu przyjechali dnia następnego. W efekcie kolacja i śniadanie, które było zamówione i przygotowane na 20 osób przepadło, a organizator musiał pokryć koszty.

Nie będę pisał o tym jak daliśmy palmę podczas picia zdrowia konia. Obiecuję jednak, za na następnej imprezie zarządzę by za karę odśpiewano „Amaranty” wszystkie pięć zwrotek, Słowa dostarczę w dużym formacie i przepytam czy wszyscy się nauczyli na pamięć.

No i jeszcze ciekawostka. W Podkówce wszystkie łazienki mają ukośny strop. W związku z tym lustra nad umywalkami są zawieszone pod katem 45o do podłogi. Jest to wspaniały patent do obcinania paznokci u nóg. Niestety golenie i czesanie przed takim lustrem raczej nie wchodzi w rachubę.  Ale wytknąłem to tylko dlatego, że jestem znany złośliwiec i zawsze muszę się do czegoś przyczepić. Ot maruda.

 

Tańce ....i chuanki Kramik Pani Zgagi

 

 

 

 

        

  Opracowanie: Olo

Dodaj komentarz